Pieczemy choć pieczenie to pesteczka w porównaniu do dekorowania. Foremki do ciastek zostały u babci Krysi więc musiałyśmy sobie poradzić unibet’ową szklaneczką. Nie znalazłyśmy też nigdzie w naszym KO żółtego barwnika (dziwne, w zeszłym roku wszędzie był tylko żółty) ale inne kolory też zdały egzamin. Tak, kolory, czekolada, posypka, koraliki – nie jadłam nigdy słodszych ciastek niż te nasze.
Naszej zabawie towarzyszyła genialna ekipa Pentatonix i czarnoksiężnik. Lubimy, lubimy!