Nad ranem przywieźli mnie karetką do Gubina bo w KO nie ma położnika a tak mnie rąbał łeb, że chciałam go sobie rozbić o blaszaną ściankę karetki. Sanitariuszka do pracy chodzi chyba za karę bo była beznadziejna – głupia lafira. W Gubinie z dozą niepewności wzięłam ketanol i no-spę zalecane przez ginekologa Marka K. Gdy mówię pielęgniarce o swoich obawach co do brania tak mocnych leków jak ketanol – dostaję ochrzan. Nie mam siły na kłótnie a tabletki i tak wyrzyguję więc odpuszczam. Co za głupie baby. Krzywią się gdy mówię, że nie mam książeczki i nie mam karty z Irlandii. Mówię, że zapłacę ale to ich nie przekonuje. Ok 9 rano ból mija, zmienia się też pielęgniarka i już jest całkiem inaczej. Doktor Marek bierze mnie do swojego gabinetu na USG. Całe szczęście że go znam. Mówi, że wszystko jest w porządku i potwierdza, że w brzuchu jest dziewczynka. Super!! Przyczyny migren nie podaje. Za usługę nie płacę bo chyba nie chce im się grzebać w papierkach. Rano obrzyguję mamy nowy szlafrok – rewelacja.
Po południu zostaję u ciotki. Karmi mnie mega wypaśnymi kanapkami – świeży chlebek, wędlinka i malinowy pomidor – pychota. Wieczorem odbieramy mamę z Zielonej i pakujemy szpargały na jutrzejszy wyjazd nad morze. Juppi!!!
Article Categories:
Zanim przyszłam na świat