Fatalna noc. Niki darła się cały czas. Jadła i robiła kupkę na zmianę. Czarnej mazi było okropnie dużo – nie sądziłam że w małym dziecku może się tego tyle zmieścić. Dzięki częstotliwości kupy, karmienia, uspakajania przestałam się bać podnosić swoje dziecko. Myślałam że zwariuję od tego krzyku. Pal licho, że nie zmrużyłam oka ale to moje biedne dziecko jak tylko przysypiało było budzone przez krzyk innego noworodka z sali. Poprosiłam lekarke żeby mnie dziś wypisali do domu. Nie przeżyję kolejnej nocy w jednej sali z dziesięcioma innymi zmęczonymi porodem dziewczynami i ich rozdartymi noworodkami.
Article Categories:
Z życia wzięte