Nareszcie jesteśmy. Po długim miesiącu ciężkiej pracy i nerwów związanych z pakowaniem, wysyłaniem i organizacją wszystkiego co tu i tam wreszcie możemy się cieszyć słońcem i spokojem w Hiszpanii.
Trzy tygodnie minęły jak z bicza strzelił, a nasze życie zmieniło się nie do poznania.
Mieszkamy w północnej części Costa Blanca na wzgórzu. Z okna sypialni widzimy morze i jednocześnie góry. Rano budzi nas skwierczenie palonej skóry (śpimy przy otwartym oknie) i zapach wszechobecnych na osiedlu kwiatów. Dni mijają szybko bo pracujemy tyle co zawsze, a jeszcze nie przestawiliśmy się na nowy tryb – w nasz dzień musieliśmy wkomponować parę wyjść na basen i co jakiś czas wyjazd na zakupy, bo na naszym osiedlu jest 1000 takich samych domków, parę tysięcy aut z różnych stron Europy, setki basenów i ani jednego sklepu. Mamy na szczęście 10 minut drogi autem do dużego centrum handlowego.
Nasi sąsiedzi to głównie emerytowani Brytyjczycy i Holendrzy ale też rosyjscy freelancerzy i turyści zmieniający się co 2 tygodnie. Z ważnych kwestii jakie uległy jeszcze zmianie to to, że nasze koty wychodzą na podwórko (nie odchodzą daleko i wracają szybko) i to, że Niki nauczyła się pływać. Żadne kursy w Polsce nie dały tyle co codzienne pluchanie się w basenie pod domem.
Wklejam kilka zdjęć i filmów z naszych pierwszych tygodni w Hiszpanii jak zwykle tylko dla najbliższych
[restrict userlevel=”contributor”]
[/restrict]