Nasza podróż do Alicante zaczęła się wyjazdem na lotnisko w Berlinie gdzie zostawiliśmy auto a w nim kurtki i czapki, które niepotrzebnie zajmowałyby nam miejsce w torbach a przecież na nic by się nam przydały w Hiszpanii nawet w lutym.
Po drodze padał śnieg.
Ale gdy już wylądowaliśmy (wczesnym wieczorem) ucieszył nas ciepły wiaterek i brak zimowych kurtek na plecach.
Zwiedzanie zaczęliśmy jeszcze tego samego dnia jak zwykle od sklepu spożywczego gdzie zaopatrzyliśmy się w lokalne przysmaki. Następnego dnia również tradycyjnie zamiast zjeść śniadanie w domu odwiedziliśmy małą kawiarenkę.
Upojeni kofeiną i słodkościami ruszyliśmy na podbój Alicante. Było ciepło. Nam. Tubylcy przechadzali się po mieście w czapkach, futrach i szalikach a my niczym Brytyjczyk na Malcie w środku zimy spacerowaliśmy w lekkich bluzeczkach.
\
Alicante to miasto zadbane, czyste i zielone. Na każdym kroku spotykaliśmy place zabaw, mini parki, ścieżki rowerowe czy zacienione alejki aż wreszcie naszym oczom ukazała się szeroka, piaszczysta i niemal wyludniona plaża. Plaża jakiej na Malcie nie uświadczysz o żadnej porze roku.
Nie lubimy marnować czasu gdy tak dużo jest do zobaczenia dlatego prosto z plaży wjechaliśmy windą na Zamek Świętej Barbary, z którego rozpościerał się wspaniały widok na całe miasto i okolice.
Gdy zaczęło nam burczeć w brzuchach zbiegliśmy na dół i kierując się w stronę wynajętego apartamentu wdepnęliśmy do Taco Bell na wysokokaloryczne super przekąski.
Każdego dnia robiliśmy przynajmniej 15 km. na nogach, nic dziwnego że dużo też jedliśmy. W różnych miejscach mniej niż bardziej hiszpańskich. Najbardziej przypadła nam do gustu japońska restauracja na starym mieście Akasaka – wspaniały tuńczyk, niewyobrażalnie pyszne sushi i przyprawiające o zawrót głowy pierożki sprawiły, że nie mogliśmy tam nie wrócić na kolejną ucztę.
Podczas naszego pobytu w Alicante odwiedziliśmy też Rio Safari w Elche gdzie karmiliśmy żyrafę, wielbłądy i szympansy; widzieliśmy białe lwy, hieny, pokaz papug, lemury, walabie i mnóstwo innych wspaniałych zwierząt.
Niestety w którymś momencie skończył nam się internet a że ten potrzebny jest nam do życia jak woda musieliśmy spędzać po parę godzin dziennie w Starbucks.
Ostatni dzień przed powrotem do zimnej części Europy przeznaczyliśmy na Parc el Palmeral – magiczne miejsce na skraju miasta, które ciężko opisać słowami, w dodatku pełne kotów 😉
Alicante to doskonałe miejsce na zimowy wyjazd. Wprawdzie nie smażyliśmy się na plaży ale akurat ta wizyta w Hiszpanii miała nam dostarczyć jak najwięcej informacji o regionie, warunkach życia i wszystkim tym co można tam robić przez cały rok zwłaszcza gdy ma się więcej niż tydzień czasu na poznawanie tego zakątka świata.