Mimo pojenia córci herbatką z kopru włoskiego osłodzoną glukozą i podawania infacolu do każdego posiłku, kolki nie ustają. Wręcz przeciwnie – w ostatnich dniach nasiliły się do tego stopnia, że zaburzyło nam to dobowy plan karmienia i snu. Niki płacze. Tak prawdziwie, łzami. Wygina przy tym głowę do tyłu w stronę nóg. Nie pomaga noszenie, szuszanie do uszka, głaskanie. Dziecko płacze, stęka, pręży się i puszcza okropne, bolące bąki.
Nie ma słów, które odzwierciedlają ból matki na widok płaczącego, cierpiącego dziecka. Przytuliłam dziś Nicolle do siebie i słyszałam łomotanie swojego serca. Ze złości, żalu, smutku …
W akcie desperacji włączyłam teletubisie. Pomogło.
Article Categories:
Z życia wzięte