Dziś ważny dzień – lecimy do babci Krysi na prawie dwa tygodnie wakacji. Tatuś był tak kochany że odwiózł nas do Dublina na lotnisko dzięki czemu mamusia nie musiała targać i torby i wózka i mnie. Lot minął całkiem fajnie. Pani z prawej głaskała mnie w rączkę a Pani z lewej robiła ze mną falę przed każdym kto przechodził wzdłuż samolotu. Dokazywałam trochę jak czekałyśmy na torbę i wózek bo bardzo chciałam wejść na taśmę a mamusia nie pozwalała.
Anegdotka
Po wyjściu z samolotu mama do mnie: Ciekawe czy ktoś już na nas czeka.
Ja do mamusi: Łow, łow (jak piesek)
Article Categories:
Z życia wzięte